Ludzie ze skłonnością do analizowania wszystkiego dookoła zadają
sobie mnóstwo pytań – potrzebnych i tych mniej potrzebnych również. Zaczęłam
się zastanawiać po co ludzie piszą blogi? W końcu jakby nie patrzeć dzielą się
mniejszą, czy też w niektórych wypadkach większą częścią samych siebie z innymi
ludźmi. Mam nadzieję, że już czujecie powagę sytuacji... ;)
Punktem wyjściowym do odpowiedzi na to pytanie będzie poruszenie kwestii,
dlaczego w ogóle ludzie dzielą się czymkolwiek co stworzą? Po co muzycy
publikują swoje utwory, pisarze często gęsto podejmują kilkanaście prób
znalezienia wydawcy dla swojego... [chciałam napisać maszynopisu, ale hola,
hola koleżanko! Mamy XXI wiek, także komputeropisu co najwyżej], fotografowie
pokazują zdjęcia szerszej publiczności, malarze organizują wystawy, a reżyserzy
kręcą filmy o kilkomilionowym nakładzie finansowym? Jak nie wiesz o co chodzi
to chodzi o pieniądze chciałoby się powiedzieć. Na pewno też, ale czy tylko?
Gdybyśmy żyli z przeświadczeniem, że każdy czyn, gest, przedsięwzięcie ludzkie
jest motywowane wyłącznie pieniędzmi to śmiało by się było można pochować za
życia, bo świadomość takiego stanu rzeczy – przynajmniej w moim wypadku, byłaby nie do
zniesienia. Nie bądźmy ignorantami, osobiście pragnę wierzyć, że każdy z Nas ma
w sobie duże pokłady szlachetności... po prostu w niektórych przypadkach nie została jeszcze odkryta... ;) Warto wierzyć, że dzielimy się czymś z ludźmi, bo mamy
nadzieję, że kogoś
zainspirujemy, że coś zmienimy, uświadomimy ważny problem, wzbudzimy uczucia - śmiech, łzy, sprowokujemy dyskusję? Blogi to miejsca,
które kompleksowo dostarczają informacji kobietom, które tych informacji intensywnie szukają. Żeby
była podaż to musi być popyt – ekonomiczna reguła, która sprawdza się we
wszystkim. Jeśli komuś sprawia radość dzielenie się ze społeczeństwem swoją
twórczością, to dlaczego mu tego zabraniać? Ostatnio moim oczom ukazał się komentarz „blogerki modowe to podludzie”. Moi drodzy Państwo, MOI DRODZY PAŃSTWO!
Szufladki są na rzeczy, a nie na ludzi. Znam co najmniej kilka blogów, na
których dziewczyny nie dość, że:
1.
Świetnie wyglądają,
2.
Piszą z sensem,
3. To jeszcze interesuje je coś więcej niż czubek
własnego nosa i kolor hybrydy.
Blogi to takie osobiste gazety, często prowadzą nas przez
świat danej osoby, która zazwyczaj jest, a przynajmniej powinna być - jednocześnie - dziennikarzem, grafikiem, pr - owcem, strategiem, fotografem etc. Czy naprawdę przysługuje tutaj kategoria "podludzie"? Ślepe promowanie za pieniądze wszystkiego co się da - tamponów o zapachu fiołka, tuszu za 18,99, czy szamponu do włosów
– to nie jest kwestia profesji, a mentalności i sposobu
myślenia danej osoby. Czy naprawdę tak trudno jest rozdzielić te dwie rzeczy? Wracając do głównej myśli - jeśli ktoś robi coś co kocha, co sprawia mu
mnóstwo radości i przy okazji daje coś innym, to dlaczego ma być za to ganiony, czy też wrzucany w wór stereotypu? Wyobraźmy sobie, że nagle wszyscy dostarczający
nam jakichkolwiek doznań estetycznych zaczynają zachowywać to dla siebie.
Jesteście w stanie wyobrazić sobie taką rzeczywistość? Bo ja nie. I to nie chodzi tylko o
blogerki, ale o każde inne zajęcie, którego sensu nie do końca rozumiemy, ale
czy musimy? Trzeba żyć i dać żyć innym. Funkcjonujemy w takich czasach, że jeśli nie nauczysz się radzić sobie z trudnym rynkiem, realiami to skończysz marnie, albo biednie, może być też nieszczęśliwie. W wypadku, gdy robisz to co kochasz i jeszcze na tym zarabiasz to jesteś zwycięzcą, a jeśli
nie robisz to najlepszym rozwiązaniem będzie nie krytykować i chociaż starać się to zmienić. :)
Bardzo podoba mi się ten post! Dobrze napisane :)
OdpowiedzUsuń